31 August 2015


Suszone pomidory to jeden ze składników kuchni włoskiej, który jest genialny w swojej prostocie. Niby zwykły kawałek wyschniętego pomidora, ale ma w sobie tyle różnych smaków, że można z niego wykrzesać  wyjątkowe dania.Suszone pomidory można kupić w każdym sklepie, ale kupę radochy daje zrobienie własnych. Najlepszy moment to przełom sierpnia i września, kiedy można kupić dojrzałe polskie pomidory i potem je suszyć do upadłego. Mimo słonecznej pogody w Polsce trudno liczyć na pomodori secchi al sole, czyli pomidory suszone na słońcu. Rozwiązanie jest proste – stary przaśny piekarnik. 

Suszone pomidory

Przepis:
 Składniki na 3 słoiki 0,5l
- 6 kg pomidorów San Marzano
- ocet balsamiczny
- czosnek
- oliwa
- bazylia
- oregano

Czas przygotowania: kilka dni

Przygotowanie:
Po pierwsze do suszenia należy zaopatrzyć się w odpowiednie pomidory. Najlepsze co da się w Polsce kupić to pomidory San Marzano z polskiej plantacji. Mają one mało soku i pestek, a dużo miąższu. Pomidory tej odmiany można spokojnie suszyć bez usuwania pestek. Alternatywnie można użyć bawolego serca, albo odmiany lima. Jeżeli mamy zamiar robić półlitrowe słoiczki, na każdy z nich potrzebne będzie ok 2 kg pomidorów.Pomidory myjemy i osuszamy ręcznikiem papierowym. Następnie kroimy je na połówki, odcinając ewentualnie twardszą część przy szypułce. Połówki pomidorów układamy na kratce z piekarnika i lekko solimy.

Teraz pora zacząć suszenie. Proces jest bardzo długotrwały, ale w sumie samo się robi więc nie ma przy tym żadnej roboty. Pomidory suszymy w piekarniku nagrzanym do ok. 90 st. C (najlepiej z termoobiegiem) przy lekko uchylonych drzwiczkach. Ja zostawiałem każdą partię na noc. W przypadku piekarnika gazowego raczej nie polecam opcji nocnej, chyba że „ale czad” jest waszym ulubionym powiedzeniem. Czas suszenia zależy od wielkości i soczystości owoców, rodzaju piekarnika i temperatury. Trzeba co jakiś czas sprawdzać postępy i czekać aż owoce będą mocno pomarszczone i skurczą się ponad połowę, ale z drugiej strony nie zdążą się wysuszyć na wiór.

Kiedy mamy już wyczekany susz, pora go doprawić i zalewać. Pomidory skrapiamy lekko octem balsamicznym i mieszamy. Następnie układamy w słoikach dodając po dwa ząbki czosnku i kilka gałązek ziół. Słoiki mają być napełnione w ok 80% tak żeby zostało sporo miejsca na zalewę.
Przygotowane słoiki zalewamy oliwą lub olejem słonecznikowym. Oliwa powinna być podgrzana, tak żeby słoiki się dobrze zamknęły, ale nie może być za gorąca. Ja podgrzewam oliwę tak długo aż po włożeniu do niej palucha parzy, a potem czekam jeszcze kilkanaście sekund. Tak podgrzana oliwa nie zrobi krzywdy naszym pomidorom i ziołom, a jednocześnie ochroni owoce. I najważniejsze, pomidory trzeba tak zalać, żeby nie wystawały nad powierzchnie. To pozwoli im uniknąć zepsucia.

Do pomidorów można dodać dowolne dodatki, peperoncino, kapary, migdały i cokolwiek sobie można jeszcze wyobrazić. A potem, w zimie można otworzyć słoik i przypomnieć sobie jak leżeliśmy nago na plaży popijając zimne wino… 

2

09 August 2015


Wołowina to najwspanialsze mięso na świecie, ale trzeba je uważnie przygotować bo inaczej zamienia się w podeszwę od Sofix-ów i do niczego się nie nadaje. Przy różnych okazjach można spotkać na stole lekko różowy, pokrojony w cienkie plastry rostbef. Nie jest to wołowina wagyu ale jest to prawdziwe value for money. Jak to jest zrobione??? Otóż sekretem jest długie pieczenie w niskiej temperaturze. Przepis banalnie prosty, a pomyłka w oszacowanym czasie pieczenia o +/- 30 min nic nie zmieni..


Rostbef pieczony w niskiej temperaturze

Przepis:
Składniki na 6 porcji:
- 1,5 kg rostbefu wołowego ( w całości)
- sól, pieprz
- rozmaryn
- oliwa

Sos:
- dwie garście malin
- ocet balsamiczny
- miód

Czas przygotowania: ok. 4 godzin

Przygotowanie:
Jak w przypadku każdego dania, najważniejsze są odpowiedniej jakości składniki. W hipermarketach trudno znaleźć porządną wołowinę, ale w dobrych sklepach mięsnych nie powinno być problemu z rostbefem. Rostbef do pieczenia powinien mieć podobną grubość na całej swojej długości, tak żeby równo się upiekł i nie może być poprzerastany błonkami i innym badziewiem. Pieczeń ma być delikatna, więc mięso trzeba dokładnie oczyścić wycinając wszystkie błonki z powierzchni. Po przygotowaniu dokładnie nacieramy mięso solą i pieprzem.Wołowinę będziemy piekli dłuuuuugo, więc żeby pozostała wilgotna w środku, obsmażamy ją szybko z każdej strony. Szybko oznacza szybko, czyli  kilkadziesiąt sekund.

Obsmażone mięcho obtaczamy w posiekanym rozmarynie i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 90 st. C .Tak to nie pomyłka, temperatura jest podobna jak w saunie...Żeby się równo piekło, najlepiej umieścić je na kratce na środku. W czasie pieczenia z mięsa wycieknie trochę soków, więc pod spodem układamy blachę lub papier które zaoszczędzą nam potem mycia.

Gdy mięso jest w piekarniku idziemy nabierać apetytu z ukochaną lub ukochanym, bo dalsze pieczenie potrwa około 3 godzin. Wszystko zależy od kilku czynników: poziomu naszego libido, grubości mięsa i preferencji co do poziomu wysmażenia.
W moim przypadku 1,5 kg kawałek mięsa w ciągu 3 godzin osiągnął poziom medium-rare więc mięso było mocno różowe ale nie ciekła z niego krew – po prostu idealne.Rostbef można upiec już w 60 st. C. i zajmie to 6-7 godzin., ale ja wolę podnieść nieco temperaturę i piec 3-4 godzin. Zaletą podwyższenia temperatury jest to, że mięso nie stygnie tak szybko po podaniu.
Gdy minie zakładany czas pieczenia wyjmujemy mięso w piekarnika i odstawiamy na kilka minut żeby odpoczęło. Koniecznie trzeba je przykryć, np. folią aluminiową, żeby nie wystygło. W tym czasie wkładamy do piekarnika talerze żeby się nagrzały, bo pokrojone mięso szybko stygnie.

Rostbef podałem z sosem malinowym. Smak słodkich owoców, złamany ostro-kwaśnym smakiem octu balsamicznego idealnie komponuje się z delikatnym mięsem.Żeby przygotować sos, podgrzałem na małym ogniu dwie garści malin, podlane łyżką octu. Owoce się rozpadną, ale dobrze porozgniatać je widelcem. Po kilku minutach gotowania próbujemy sos i dosładzamy do smaku miodem. Nie da się w przepisie określić proporcji, trzeba próbować. Sos powinien nie być ani za słodki ani za kwaśny.


Rostbef pokrojony na cienkie plastry układamy na gorących talerzach i dekorujemy sosem malinowym. Mięso wychodzi genialne, a jeśli mimo wszystko coś zostanie, to następnego dnia można zjeść je za zimno z kanapką na kaca…


2

Author

Follow Us